A w Warszawie, w mieście,
co się było stało,
że się dwoje ludzi
w sobie rozkochało,
że się dwoje ludzi
w sobie rozkochało.
Jak się rozkochali,
bardzo stale w sobie,
nie mogli wytrzymać
momentu bez siebie.
Nocki przesiadywał
i rozmaitości,
jako swej kochance
jej opowiadywał.
I przyszedł raz w nocy
o pierwszej godzinie.
Wstańże, moja Maniu,
odprowadzisz ty mnie.
Marynia mu wstała,
odprowadzić miała,
jedwabną chusteczką
oczki obcierała.
Odprowadziła go
na trzy staje pola.
Idźże, mój Antolku,
już nie będę twoja.
Jak nie będziesz moja,
nikomu cię nie dam,
tutaj cię zabiję,
tutaj cię pochowam.
I jak ci ją zabił,
tak ci ją pochował,
pod zielonym gaikiem
domeczek zfundował.
I przyszedł do domu
wszystkim się oznajmił,
że dzisiejszej nocy
swą Marynię zabił.
Otóż mnie tu macie,
otóż trzymacie
i tak wy mnie zróbcie
jak ja swej kochance.
036. O balladzie tej Kolberg napisał: „Najbardziej znaną jest w Mazowszu, na Podlasiu, w Sandomierskiem i Krakowskiem”. Powyższy wariant pochodzi z rękopisu Kolberga sporządzonego w Warszawie na Pradze (teka 2, sygn. 1224, k. 21), a opublikowany został w Pieśniach ludu polskiego (DWOK T. 1) nr 6b.